czwartek, 20 października 2011

Opowiadanie o Lunie, cz. 2

Opowiadanie o piesku Lunie.
Luna trafiła na ulicę. Oklapnęły jej wiecznie stojące uszy. Była sama. Zbliżała się zima. Jeszcze tylko tydzień. Suczce zrobiło się zimno. Z zazdrością patrzyła na ubrane w sweterki yorki, które były na kryształkowej smyczy zrobionej ze skóry. Luna spoglądała teraz na zimne chodniki i zniszczone ławki.

Suczka szła dalej. Jacyś mężczyźni siedzieli na schodach zaniedbanego budynku i jedli chipsy. Jednemu upadł chips. Luna nieśmiało podeszła i zjadła go. Mężczyźni popatrzyli na pieska, zaśmiali się i weszli do budynku widocznie roześmiani. Luna przestraszyła się i uciekła. Zobaczyła park i weszła do niego. W parku był plac zabaw. Na ławce siedziała jakaś starsza pani; ubrania miała podarte i brudne, buty zaś otarte. Kobieta zobaczyła pieska. Suczka schowała się za drzewo, ale staruszka roześmiała się i powiedziała:
-Nie bój się królewno, nic ci nie zrobię. Podejdź tutaj malutka.
Suczka niepewnie podeszła. Kobieta dała jej kromkę chleba. Pogłaskała i tak już siedziały aż do ranka. Rano na placu zabaw zrobiło się tłoczno. Kobieta, która wczoraj pomogła Lunie nie umrzeć zdjęła kapelusz z głowy i położyła na nim karteczkę: „Nie mam domu i pieniędzy”. Suczka położyła się obok kapelusza. Jakieś dziecko podbiegło do niej i zaczęło ciągnąć ją za uczy. Suczka warknęła. Dziecko zaczęło szarpać ją i szczypać. Luna już nie wytrzymała. Ugryzła chłopca. Wtedy jego mama podeszła do Luny i uderzyła ją bardzo mocno torebką. Luna zaskomliła i schowała się pod ławkę. Kobieta, która wczoraj jej pomogła wstała i powiedziała do mamy chłopca:
-Tak się nie robi.
-Może i nie, ale ten głupi pies ugryzł mojego synka! –odpowiedziała kobieta widocznie rozdrażniona.
-Naprawdę? Lecz to najpierw pani syn ciągnął ją za uczy i ogon, drapał i szczypał.
-Nie wierzę w takie bajki, Mikołaj, idziemy stąd! –zdenerwowała się kobieta i pociągnęła synka za rękę. Starsza pani wstała z ławki i powiedziała do Luny:
-Tutaj nie chcą dawać mi pieniędzy moja droga. Muszę przenieść się w inne miejsce. Pójdę pod sklep. Czy pójdziesz ze mną? Strasznie zimno. Muszę się gdzieś schować, postanowiłam zamieszkać jak co roku zimą w domu dla bezdomnych. Ciebie tam nie mogę wziąć. Mam nadzieję, że sobie poradzisz. Miałam powiedzieć: wiem, że sobie poradzisz.
To były ostatnie słowa, które Luna usłyszała od staruszki. Już nigdy więcej jej nie spotkała.
Niedługo następna część!
Dawno nie było nowych informacji ze schroniska. Oto one:
  1. Celinka ma domek!
  2. Amsti ma domek!
  3. Saba (suczka dobermana) cieszy się na widok wolontariuszy i macha ogonem.
  4. W schronisku jest nowy piesek- Feler. Wygląda jak mały, długi terierek.
  5. Dinga potrąciło auto. Był na spacerze z jakąś wolontariuszką (imienia nie napiszę) i odpiął się ze smyczy. Mnie akurat wtedy nie było w schronisku. Dingo zaczął biec i wbiegł pod samochód. Wolontariuszka nie zdołała go złapać. Dopiero po godzinie wszyscy razem odnaleźli uciekiniera. Piesek wyglądał na zdrowego. Panie z psem pojechały z nim do weterynarza. Podobno skończyło się na „lekkich” siniakach. Następnego dnia gdy wolontariusze przyszli do schroniska piesek nie machał ogonem chociaż chciał. Wolontariusze poszli z psami, trzy osoby zostały (w tym ja). Piesek w końcu „przyczołgał” się bliżej, ale musiał ciągnąć za sobą tylnie łapy. Nie mógł się nawet najeść ani napić. Wolontariusze (ja i jeden inny wolontariusz) razem z panią weszli do klatki. Pani podłożyła pod psa koc, a drugim go przykryła. Pies się trząsł. Oczy miał czerwone, a na szyi malutką rankę. Wolontariusze karmili go mięsną karmą dla kotów i dawali mokre palce do oblizania. Niedługo napiszę nowe wiadomości o Dinusiu :(.
To właśnie on, jeszcze przed wypadkiem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz