czwartek, 8 września 2011

Biwak

Cześć! Na razie przerwa z opowiadaniami „O wilku…”, bo zaczął się nowy rok harcerski. Zamiast obozu, odbył się trzy dniowy biwak. Zaraz o nim opowiem. Zdjęcia prześlę trochę później, gdy będą wgrane do komputera :). Więc zaczynajmy.
1 dzień.
Rozłożenie namiotów zajęło dość dużo czasu. Jeśli dobrze pamiętam, to było trzeba rozłożyć aż 6 albo 7 namiotów! Ale nie tylko to było przeszkodą… Namioty trzeba było co chwilę przekładać, bo okazało się, że biwakujemy na posesji czerwonych mrówek, które gryzą bardzo mocno…
Obiad był pyszny; zupa owocowa (mniam!), frytki, ryba i sałatka.
Poznałam wreszcie… Yyy… jego imię powiem Wam, gdy Tashunka powie mi jego wilcze imię. W każdym razie poznałam synka Tashunki i Zsunaja, a braciszka Marfefki. Jest słodki! Ma takie małe łapki i jest śliczny. Jak na dziecko bardzo mało płacze.
Ognisko oczywiście się odbyło się wieczorem, choć trudno było je zapalić :). Zapalała je: Tatanka Yotanka.
Spanie: Większość nie mogła zasnąć (ja spałam tylko godzinkę). Drzewa szumiały i hałasowały- no i jak tu spać?
Co tu jeszcze napisać…
Była też gra o św. Franciszku. Były różne zadania. Każde zadanie było napisane na kartce schowanej pod kamieniem, krzakami itp. Gra dotyczyła głuwnie św. Franciszka i jego życia. Nakarmiliśmy konia Tashunki świeżą trawką, najedliśmy się śliwek :). Na karteczkach oprócz pytań i odpowiedzi znajdywały się również zadania, które musieliśmy wypełnić. Jednym z tych zadań było np. narysowanie „kim chcemy zostać w przyszłości”. Na koniec wszyscy dostali różance od samego św. Franciszka :)
Ogólnie było bardzo fajnie! No, nie licząc nocy oczywiście :). Mycie odbyło się bez większych komplikacji, chociaż woda była lodowata! Brrrrrr… Co wydarzyło się następnego dnia… Zaraz Wam opowiem!
2 dzień.
Dzisiaj wstałam i ubrałam się bez problemu, tak jak wszyscy. Uczyłam się troszkę flag, ale postanowiłam, że zdam je jutro. Niedługo opowiem Wam o grze, która była, ale najpierw coś innego… Ogniska nie było… dlaczego? Już piszę :).
Wszyscy wiedzieli, że dzisiaj będzie padać. Ok. 18-19 zaczęła się ulewa. Wszyscy schowali się do namiotów. Przestało padać. Kilkanaście minut siedzieliśmy i gadaliśmy, aż nagle było urwanie chmury- a może głowy? Wszyscy zabrali latarki i zerwał się okropny wiatr. Pobiegliśmy pędem do domu Tashunki i Zsunaja. Rozłożyliśmy się w ich jaskini (bardzo ładna i dużaaaa!) i wymyślałyśmy scenki. Potem je przedstawiliśmy i chwilę siedzieliśmy i bawiłyśmy się, że Miczi jest gwiazdą i ma pseudonim Dodla. Tatanka Yotanka była jej menadżerką, a my zwariowanymi fankami :) Przestało padać. Wszyscy bardzo się ucieszyli i poszli sprawdzić, czy wszystko z namiotami dobrze. I nie było dobrze… Ściany przemokły, koce, śpiwory i karimaty mokre, ubrania, torby, kroniki i książki… Wszyscy zabrali co najważniejsze (ja zabrałam: misia Antosia, śpiwór, karimatę, sakiewkę sobieradka, kosmetyczkę, latarkę, poduszkę, bluzę i komórkę) i szybko poszli do domu Tashunki. Parę wilczków się popłakało, a parę było na skraju załamania nerwowego, ale nie będę tutaj wytykała palcem :).Potem wszyscy poszli spać. To chyba koniec naszej nocnej przygody.
Teraz gra (może powinnam napisać WIELKA GRA?)
Wielka Gra
Na wielkiej grze szukałyśmy skarbu. Musiałyśmy zrobić zadania. Trzeba było chodzić po całym Domachowie. Obejrzałyśmy m.in. kościół, cmentarz, wiatrak i stawy. Skarb miał być ukryty w okolicach mostu. Więc tam właśnie udałyśmy się po zrobieniu wszystkich zadań. Po drodze wstąpiłyśmy do sklepu i na pole kukurydzy :) Wszystkie myślałyśmy, że skarb ukryty jest na moście. Więc ja (Nadia) i Miczi pobiegłyśmy to sprawdzić. Skarbu nie było, a my stałyśmy bardzo wysoko, na torach. Szybko zeszłyśmy i znalazłyśmy skarb, który był jednak pod mostem. Skarbem były kolorowe kuleczki. Ja mam takie:
Biało- granatową (nazwałam ją blue)
Biało- pomarańczową (nazwałam ją orange)
Biało- żółtą (nazwałam ją yellov)
Szóstka szara miała ciut większy problem ze znalezieniem skarbu, ale też sobie poradziła. Jednym słowem… gra się udała!


Ps. Cały czas korzystałyśmy z mapy Domachowa :)



Jeszcze coś o chrzcie, a mianowicie chrzcie bojowym. Na chrzcie bojowym wilki musiały dotknąć oko zdechłego zwierzęcia i napić się okropnego naparu z ziół… Trzeba było przechodzić pod przewróconym drzewem, aż w końcu zaczął padać deszcz i wszyscy byli szczęśliwsi.
3 dzień.
Wszyscy obudziliśmy się wypoczęci i zadowoleni. Poszliśmy na śniadanie. We wszystkich namiotach panował chaos i bałagan. Lecz my nie mieliśmy czasu na sprzątanie. Przed nami szykowanie ogniska dla ok. 37 osób, wymyślanie zabaw dla rodziców itp. Śniadanie zjedliśmy szybko. Potem były zabawy i gry. Obiad, a zaraz po nim zdawanie. Zdałam na flagi z pomocą Tatanki Yotanki i na parę innych rzeczy. Ja i Tatanka Yotanka uzupełniałyśmy w kroniki i wymyślałyśmy jednocześnie zabawy. Propozycje były różne, ale w końcu wybraliśmy mafię (coś w stylu Dżungli), zabawę w chowanego i kalambury. Później wymyślałyśmy kalambury, szukałyśmy gałązek na opał i do kiełbasek i ustawiałyśmy karimaty… jednym słowem dużo pracy :) Ale udało nam się. Ja i Tatanka Yotanka nosiłyśmy synka Tashunki! Jaki on słodki! Ale wróćmy do czasu, gdy Rodzice przyjechali… Wszyscy byli weseli. Bawiliśmy się w mafię (nie wszyscy wiedzieli o co chodzi), chowanego (my się chowaliśmy, nie Rodzice :)) i kalambury. Rodzicom chyba się podobało :) Potem nasza szóstka (szóstka biała) dała Marfefce laleczkę-harcerkę, a wszyscy razem daliśmy kartkę z wilkami w 3D. Tashunka i Marfefka chyba się ucieszyły :). Konkurs na kronikę wygrałyśmy ja i Imbirka. Hura! Trochę szkoda, że nie było Avie, Gagi i Sisi, ale i tak bawiłyśmy się świetnie!!!
To już koniec opowieści o naszym biwaku. Teraz trochę o schronisku. Wiele się tam zmieniło od ostatniego opisu.
Dużo piesków zaadoptowali.
  1. Kora i Omega znalazły wspólny domek.
  2. Romeo ma domek.
  3. Bazyl ma domek.
  4. Do Soni i Celiny są chętni.
  5. Od paru dni jest u nas nowy psiak, jeszcze nie ma imienia i tylko ja będę się nim zajmowała!
Ale super!


Nowy piesek jest czarny-podpalany, wygląda jak wielki pinczer. Jeśli komuś zaginął taki psiak, lub zna kogoś, kto takiego ma to prosimy o kontakt ;). Cechy charakterystyczne pieska:
Wygląd:
Wychudzony, barwa czarny-podpalany. Ogon ma dość długi, jest wysoki. Pyszczek ma raczej chudy, oczka brązowe.
Charakter:
Miły, daje się głaskać i nosić, smycz gryzie, boi się samochodów.
Przypominam: wolontariat codziennie 17:00, sobota tylko 16:00.
To na dzisiaj wszystko. Cześć!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz