czwartek, 25 sierpnia 2011

O wilku… Rozdział 3


Rankiem wilczek obudził się. Wstał, przetarł oczka i zawołał do rodziców:
-Ale tu jest fajnie! Pójdziemy dzisiaj nad morze? A kupisz mi śliczną maskotkę zająca na straganie? Pójdziemy na lody? A na plac zabaw?
Rodzice zaśmiali się.
-Bez pośpiechu maluszku! Będziemy tu jeszcze bardzo długo, wszędzie zdążymy pójść –wytłumaczyła mama.
-A no właśnie, do kiedy tu będziemy? –spytał zaciekawiony.
-Jeszcze dwa tygodnie smyku! –zawołał tata i poszedł wziąć prysznic.
-Mamusiu, gdzie zaraz pójdziemy? Głodny jestem, boli mnie brzuch –marudził synek.
-Zaraz Mańku pójdziemy do tej restauracji co wczoraj. Wiesz już co zamówisz?
-Antylopa była dobra… ale miała za dużo kości. Może wezmę to co ty ostatnio, czyli żyrafę!
-Żyrafa też ma dużo kości smyku!
-No… a czy wół też?
-Każde mięso ma dużo kości, może weź rybkę lub zieleninkę?
-Mamo, mamo, mamo. Jakaś ty jeszcze niemądra! Ryba ma ości, powinnaś o tym wiedzieć –powiedział poważnie wilczek.
Mama zaśmiała się szczerze i poszła pościelić łóżka. Tata właśnie wyszedł z łazienki. Zabrał Mańka na grzbiet i razem powędrowali przed hotel.
-Teraz czekamy na mamę, dobrze synku? -spytał tata.
-Tak, tak jasne…
Jakiś motylek zaczął latać Mańkowi przed nosem, więc ten zaczął go gonić. Biegł, biegł i nagle wpadł na jakiegoś czarnego wilka. Wilk widocznie zły warknął na niego. Prawdę mówiąc nie Wilk, lecz wilczyca… Maniek oddalił się do tyłu i szybko zaczął biec w stronę taty.
-Co się stało, dlaczego tak szybko biegniesz? –zapytał tata.
-On, ona, to coś, mnie goni! –wyjąkał Wilczek.
Czarny Wilk podbiegł do Mańka i jego taty, usiłując wyjaśnić całą sprawę. Podszedł do taty Mańka i powiedział (a):
-Przepraszam, nie chciałam przestraszyć pańskiego syna. Właśnie straciłam pracę, byłam zdenerwowana.
-Nic się nie stało. Gdzie pani pracowała dotychczas? –dopytywał tata.
-W sklepie. Nie zarabiałam za dużo, ale na utrzymanie mnie i mojego starego ojca starczyło –odpowiedziała wilczyca.
-W hotelu w którym mieszkamy poszukują sprzątaczki. Może byłaby pani zainteresowana tą pracą? –zaproponował tata.
-Ależ oczywiście! Bardzo dziękuję! I proszę nie mówić do mnie pani, tylko Iwana. Właśnie tak mam na imię.
-Ja jestem Kazan.
Oba wilki podały sobie łapę i wtedy przyszła mama. Tata wytłumaczył jej całą sprawę i od tamtego czasu oni i panna Iwana byli przyjaciółmi. Iwana miała dopiero dwadzieścia jeden lat. Jej ojciec okazał się bardzo miłym, starszym wilkiem.
Co wydarzyło się następnego dnia, dowiecie się niedługo! Mam nadzieję, że Wam się podobało :)
Dzisiaj jeszcze coś o schronisku w Krobi. Od niedawna jestem tam wolontariuszką.
Niedawno nowy domek znalazła Boni (córeczka Soni). Z dzieci Soni z mamą została teraz tylko Celina (najmniejsza z miotu, wszyscy myśleli, że zdechnie). Celina jednak wyrosła, była nieco mniejsza niż Boni, ale zaczynała jej dorównywać. Reszta rodzeństwa została zaadoptowana.


W schronisku przebywa niesamowity psiak- Bazyl. Zmienia mu się kolor oczu. Gdy jest zły lub ma czegoś dość jego oczy są czerwone (tak miał przy kąpieli). Gdy siedzi w kojcu ma je zazwyczaj biało-błękitne z granatowymi tęczówkami. Na spacerze robią mu się białe, a tęczówki błękitne –to oznacza, że jest szczęśliwy. Byłam z nim na spacerze, pomagała mi Tatanka Yotanka. Właściwie to razem wyprowadzałyśmy tego psa. To było wtedy, gdy pierwszym raz obie byłyśmy w schronisku. Z naszej wilczej gromady do schroniska przychodzą jak na razie trzy osoby: Ja (Nadia), Tatanka Yotanka i Avie. Opiszę wszystkie pieski ze schroniska. Opisałam już Boni, Celinkę i Bazyla. Może teraz czas na Sonię (mamę Boni i Celiny). Została znaleziona na rondzie w Krobi. Była wtedy w ciąży. Wykopała sobie dół i tylko jednej osobie dała się podnieść. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że ta pani ma na imię Daria. Teraz tylko ta pani wyprowadza ją na spacery, ale daje się głaskać wszystkim i jest słodka! No, opisałam już Sonię. Teraz czas na Fencię- drugą mamę. Ona również urodziła 5 szczeniąt, dwa mają domki, trzy czekają na nowy. Fencia jest milutka, lecz czasem zazdrosna o szczeniaki. Daje się nosić i głaskać. Jest wspaniała! Prawie wzorowo chodzi na smyczy. Jej dzieci, które zostały to: Omega, Romeo (mój ulubieniec) i Beta. Wszystkie uwielbiają spać, a najbardziej chyba Romeo. Kładzie się na pleckach na kogoś kolanach, trzeba go głaskać po brzuszku, wtedy zasypia. A gdy choć na chwilę się przestanie go głaskać, to wtedy on zaczyna ruszać łapkami i piszczeć. Teraz Tofik- jeden z moich ulubieńców. Wspaniale się go wyprowadza, znam go na wyrywki. Byłam z nim dwie godziny na spacerze :). Uwielbia zabawy, nie jest leniwy. Lubi psocić i bawić się ze swoim przyjacielem Ferdkiem, z którym jest w klatce. Lecz czasem ich zabawy są niebezpieczne dla ich zdrowia, wtedy trzeba zareagować. Jeśli już padło imię Ferdek, to teraz coś o nim. Na smyczy nie umie chodzić, ale robi wielkie postępy. Jest dość krzykliwy i kocha biegać, to jego żywioł! Nie przepada za innymi psami, ale z Tofikiem się dogaduje :). No to może teraz psy rasowe. Na początek Amsti- Amstaff. Jest strasznie inteligentny! Umie wiele komend (siad, daj łapę, leżeć, a najlepiej to chyba umie daj głos). Dziwię się, że tak wspaniały pies nie ma domku. Drugim rasowcem w schronisku jest Kora- owczarek niemiecki. Jest łagodna, daje się głaskać. Troszkę szczeka, ale co to za pies który nie szczeka? No, właśnie. Kogo jeszcze muszę opisać? Tina i Murzyn nam pozostali. Kobiety mają pierwszeństwo, więc zacznijmy od Tiny. Czasem nazywają ją „owieczka” z powodu jej sierści, lekko przypominającej owcę. Jest łagodna, mało szczeka i jest ogólnie wspaniała. Bardzo ładnie chodzi na smyczy. Teraz Murzyn- staruszek. Pewnie całe życie był uwiązany przy budzie. Biedny psiak :(. Widać, że jest stary: ma siwą sierść w okolicach brzuszka i na pyszczku. Dodatkowo słychać, że szczekanie sprawia mu wysiłek. Nie umie chodzić na smyczy- strasznie ciągnie. Nie daje się głaskać, nosić, a co dopiero myć! Gdybyście widzieli jak położył się na ziemi i nie chciał za nic wstać! Takiego wydarzenia się nie zapomina. Ale niestety prawdopodobnie Murzyn nigdy nie znajdzie domu. A szkoda pieska, naprawdę mógłby być wspaniałym przyjacielem :(. To chyba wszystkie pieski mam nadzieję, że o żadnym nie zapomniałam, jeśli tak to niech Avie lub Tatanka Yotanka przypomną mi w komentarzach. Dziękuję :).

To jest Amsti. No i kto nie oprze się tak cudnemu spojrzeniu?
Zdjęcia reszty psów można obejrzeć na stronie schroniska.
Jeśli ktoś poszukuje psa, to tutaj mamy kandydatów na najlepszego przyjaciela na świecie.
Na dzisiaj kończę, cześć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz