Maniek codziennie chodził do szkoły, tęskno mu było do wakacji. W pewien weekend Maniuś z rodzicami pojechał nad jezioro łowić ryby. Droga nad jezioro była bardzo długa, a samochód taty Mańka nie był już nowy. Maniek myślał. Myślał o tym, jak kiedyś we wakacje, gdy był jeszcze małym szkrabem (miał 4 latka) podróżował z rodzicami po całym świecie. Jego pierwszą podróżą była wyprawa nad Atlantyk. Spotkał tam przyjaciół. A zaczęło się tak niewinnie…
Tata obudził Mańka z samego rana. Mama kazała zabrać jego ulubioną zabawkę i wsiąść do samochodu. Maniek zabrał swoją maskotkę, którą zrobiła mu babcia przed jego narodzinami. Kuba (bo tak nazywała się maskotka) był zrobiony z traw i słomy, oczy miał z suszonych owoców, a nosek z gałązki pomalowanej sokiem z owoców.
Wilczek nie wiedział co się dzieje. Takie zamieszanie wokół niego, każą mu iść do samochodu, może to przeprowadzka? Maniek wsiadł do auta. Przytulił mocno Kubę i wyszeptał mu do ucha: „Jeśli Rodzice kombinują coś, co mnie zezłości to się zemszczę! A Ty mi pomożesz, prawda Kuba?”. Wilczek ruszył maskotką, tak, jakby mówiła: „Oczywiście”. Wilki jechały bardzo długo. Maniek zasnął. Obudził go tata.
-Jesteśmy na miejscu kochani! –zawołała mama, wyjmując bagaże.
„Na miejscu? Jakim miejscu!” –pomyślał wilczek.
Wilki weszły do pięknej jaskini. W drzwiach wisiały liście, a ściany były pomalowane na zielono. Przywitał ich bardzo miły Wilk. Dał im gałązkę (klucz) do pokoju i życzył miłego pobytu.
-Niespodzianka! –zawołał tata.
-My tutaj będziemy mieszkać? –wyjąkał wilczek.
-Nie mieszkać głuptasie, tylko nocować. To Atlantyk. Będziemy tu na wakacjach dwa tygodnie. Zobaczysz, spodoba Ci się! –powiedziała mama, po czym poszła się rozpakować.
Maniek poszedł pierwszego dnia na plażę. Było tam dużo innych małych wilczków, lecz on podszedł do jednego.
-Cześć, nazywam się Maniek, a Ty? –zapytał niepewnie,
-Jestem Oliver –odpowiedział nowy kolega.
-Mieszkasz tutaj?
-Tak. Kocham to miejsce. Masz młodsze rodzeństwo?
-Nie… I nie chciałbym mieć.
-Dlaczego, to nie takie straszne. Ja mam starszą siostrę i dwóch młodszych braci. Mieszkam jeszcze z kuzynem i kuzynką.
-Aha. Bawimy się?
-Ok. Chodź do wody!
Wilczek delikatnie włożył jedną łapkę, a potem drugą. Poczuł jak ktoś go lekko pchnął. To tata przyszedł ich pilnować! Wilczek wpadł do wody.
-Jaka zimna! –zawołał.
Tata zabrał go na grzbiet. Popłynął na bardzo głęboką wodę.
-No, mały, teraz nie myśl o tym, żebym Cię puścił! –zawołał tata.
Mama zawołała ich z brzegu. Była pora obiadu. Wszyscy poszli do wykwintnej restauracji. Maniek przeczytał menu (było napisane wielkimi literami):
Ryby: śledź, pstrąg, karp.
Mięso:
Antylopa (w sosie ze świeżej trawy mielonej)
Wół (+ziemniaczki, sałatka z brzoskwini i omlet)
Żyrafa (+sałatka)
Zielenina:
Trawa
Liście bambusa
Maniek spojrzał na rodziców, a Rodzice na niego.
-Ja chcę antylopę! –zawołał.
-Synku nie krzycz, w wykwintnej restauracji się nie krzyczy! Dostaniesz antylopę. Ja chcę żyrafę z tą sałatką. A ty mężu co zamawiasz? –powiedziała mama.
-Ja woła. Kelner!
Wszyscy złożyli zamówienie. Co stało się następnego dnia na wakacjach, gdy Maniek był mały, dowiecie się za tydzień!
Mam nadzieję, że Wam się podobało. Do zobaczenia wkrótce!